Czas nadziei, niepokoju i rozczarowań
Żeromski przez całe życie twórcze wierzył w niepodległość Polski. Kiedy w końcu nadeszła, powitał ją z wiarą, że oto spełniły się nadzieje wielu pokoleń i jego własne o potędze i szczęściu tragicznie doświadczonego narodu. Jeszcze w publicystyce, powstałej w okresie wojny, z najgłębszym entuzjazmem wzywał: Noc dosięgła ostatniej swej minuty. W oczach pęka się ciemność i nasza godzina wnet uderzy. Przeczuwa to serce polskie, choćby najcichsze i najprostsze, a radość jego nie ma granic.1 Dalej w tym przemówieniu, pochodzącym z 1915 roku, kreślił bardzo optymistyczną wersję zdarzeń w wolnej ojczyźnie:
Któż by wierzył, że może przygasnąć i zacichnąć ponura i wrzawliwa waśń społeczna? A przecież widzimy, że bezczynne fabryki w ciągu długich i długich miesięcy płacą rzeszom robotniczym część zarobku, jak gdyby były w ruchu. Domem rodzonym stał się szlachecki dwór, – gdzie jeszcze stoi, – dla siół bliskich i dalekich. Daje schronienie, karmi i odziewa, leczy i ratuje bezdomne, w popłochu uchodzące zastępy.2
Dlatego po roku 1918, już od początków kształtowania się polskiej państwowości, Żeromski włączył się do jej budowy. Znalazło to wyraz w wyjątkowo obfitej twórczości i publicystyce. Rejestr tych dokonań jest niezwykle obszerny. W roku 1920 pisze reportaże z terenów plebiscytowych (Iława – Kwidzyń – Malborg) i z frontu wojny polsko-sowieckiej (Na probostwie w Wyszkowie), w tymże roku ogłasza swoje słynne odezwy w formie listów: Ratujmy ziemie nadwiślańskie i Niech żyje Ziemia Spiska. Szczególny rozgłos zdobyła publikacja traktująca o polskim życiu pt. Snobizm i postęp, gdzie Żeromski w formie swobodnej gawędy wypowiada się na temat tradycji, obyczaju, języka i polskiej literatury.
W tym czasie powstały również liczne utwory dramatyczne: Ponad śnieg bielszy się stanę, Biała rękawiczka, Turoń, Uciekła mi przepióreczka. Obok nich Żeromski wydał zbiory utworów nowelistycznych i afabularną prozę (w tym m.in. Wybieg instynktu, Wiatr od morza, Pomyłki, Międzymorze i Puszczę jodłową).
W mającej postulatywny charakter publicystyce Żeromski proponuje liczne projekty reform, pomysły przedsięwzięć służące poprawie bytu w Polsce. Zabiera głos w sprawach ekonomicznych, społecznych i kulturalnych. Aktywność ta wydaje się w pełni zrozumiała, jeśli się prześledzi dotychczasowe wysiłki twórcze pisarza. W swoją twórczość wpisywał marzenie o Polsce niepodległej i sprawiedliwej. Był reprezentantem narodu, na którego świadomości zaciążył swoisty mit romantycznej i mesjanistycznej wiary w to, że Polska po latach cierpienia odrodzi się jako państwo wolne i sprawiedliwe, mądrze urządzone. O nadziejach tych tak pisał jeden z krytyków dwudziestolecia międzywojennego – Julian Brun-Bronowicz:
Pokolenia całe pielęgnowały ideę Polski niepodległej i musiały ją myśleć w kształtach i barwach tak różnych od rzeczywistości, w których żyły, jak Barykowa Polska „szklanych domów” różni się od Polski trędowatych miasteczek i zapleśniałych wsi. Nie darmo wszak utarło się w ciągu dziesięcioleci zwalanie na zaborców winy i odpowiedzialności za te wszystkie ułomności materialne i duchowe; za wszystkie rany i wrzody życia polskiego. Musiał wytworzyć się mit zmartwychwstania politycznego, wiara w cudowne następstwa samoistności państwowej. Kto z patriotów okresu niewoli narodowej ośmieliłby się, na przykład, poddać w wątpliwość, że Rząd Narodowy, ów cel tylu rojeń, planów i spisków, będzie się składał z najlepszych i najzdolniejszych w kraju ludzi, że będzie w ogóle najlepszym z możliwych rządów. Jeżeli w innych krajach u steru rządów znajdują się ambicje prywatne, cynicznie brutalne interesy jednej klasy lub wprost koterie na żołdzie potęg finansowych, to dzieje się tak dlatego – myślał patriota polski – że nie umieją oni ocenić skarbu niepodległości. Równie pewne i niewątpliwe dla czołowych bojowników owych czasów zdawało się i to, że patriotyzm w chwili odzyskania ojczyzny buchnie przeogromnym płomieniem, przepali, stopi egoizm jednostek i klas społecznych; miliony staną zgodnie do pracy dla ogółu, jasność dobrobytu i oświaty opromieni całą Polskę.3
Współtwórcą tego mitu był również sam Żeromski. On to przecież zogniskował twórczość wokół dwu podstawowych problemów: walki o wyzwolenie narodowe i wolność społeczną. Sprawa wyzwolenia stanowiła problem niejednego utworu. Wykreował w nich bohaterów „opętanych ideą polskości”, którzy potrafili nie tylko walczyć, ale i złożyć ofiarę życia za wspólną i sprawiedliwą Polskę. Do takich należą m.in. Czarowic z Róży, tytułowy bohater dramatu Sułkowski, Piotr Rozłucki z Urody życia, czy Ryszard Nienaski z Walki z szatanem. Żeromski wierzył w działanie przykładu niezwykłych jednostek, zdolnych siłą swego poświęcenia porwać do działania innych. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. mit państwa zderzył się z nagą rzeczywistością społeczną. W tej sytuacji nie dziwi, że centralnym problemem całej powojennej publicystyki autora Przedwiośnia, stała się kwestia odpowiedzi na pytanie: jaka powinna być ta wolna Polska? Stosunek pisarza do niepodległej Polski zawierać się będzie między poczuciem niekłamanej radości płynącej ze ziszczenia się wolnościowych pragnień, a niepokojem o kształt ustrojowy wolnego już kraju. Rozterki te znakomicie ilustruje broszura Początek świata napisana jeszcze w październiku 1918 r., a więc w przededniu wyzwolenia. O swojej radości i satysfakcji z wyzwolenia, które miało się ziścić, tak pisał:
Porównywałem niegdyś, w jednej ze swoich pisanin dolę Polski do nieszczęścia brzozy żyjącej, której pień wygiął się w pamięci wskutek tego, iż jej koronę, nagiętą aż do ziemi pędami liśćmi przywaliła niezmierna, nieudźwigniona masa jałowej gliny. A oto teraz szczęśliwe oczy oglądają cudowny widok, jak ta żywa nieśmiertelna korona, wyciągnąwszy gałęzie, pręty i liście spod zaschniętej i spękanej zawały uciekła w niebiosa i tam radośnie drży wszystkimi młodymi witkami, a żywo twórcze soki jej pędzą ku górze wszelkimi naturalnymi w wyprostowanym strzelistym pniu.4
Jednocześnie w tej samej publikacji, podczas sygnalizowania problemów wsi, obszernie wypowiadał się na temat niesprawiedliwości i panującego tam wyzysku. Podkreślał, że sposób gospodarowania ujawniający się w wydajności pszenicy, żyta, kartofli itd. w „Królestwie” i „Galicji” jest dwa razy gorszy niż w Niemczech, a trzy razy gorszy niż w Danii5, a przy tym dola parobków zatrudnionych w folwarku gorzka jest, jak nigdzie zapewne na świecie, a przecież znośniejsza jest dola proletariatu bezrolnego, nie posiadającego określonych zajęć.6 Uważał, że sytuacja ta jest konsekwencją rządów zaborczych i egoizmu klas posiadających.
Sądził, że w odrodzonym państwie polskim możliwe będą gruntowne przemiany. Marzyła mu się wielka reforma rolna modyfikująca stosunki własnościowe na wsi. Organizatorem jej miałby być Rząd Polski wyłoniony z Sejmu. Sugerował przy tym, że rząd ten powinien składać się ze specjalistów, z Ludzi najgenialniejszych i najtęższych nie w partiach lecz w Ojczyźnie.7 Oczekiwał, że włodarze majątku dobrowolnie wyrzekną się przywileju wyłącznego posiadania:
Panowie polscy, szlachta i dziedzice, musza się ograniczyć, zdjąć delię i złoty pas, kontusz i kołpak z czaplim piórem, muszą jak dawniej głosili ojcowie z Towarzystwa Demokratycznego, wejść w lud i stać się ludem.8
Zdawał sobie jednak sprawę, że nie bardzo można liczyć na wielkoduszność posiadaczy ziemskich. W jego przekonaniu przykład rewolucji rosyjskiej powinien zmusić ich do przewartościowania swoich poglądów. Uważał, że po doświadczeniach 1917 r. w Rosji sytuacja zmusza do gruntownych zmian społecznych. Ostrzegał m.in.:
Teraz już wyjścia nie ma. Nie pomogą wybiegi i matactwa reakcji. Nic nie pomoże! Albo sprawa pójdzie krzywym łukiem rewolucji, o której nikt a nikt nic nie wie, dokąd ona zajdzie – albo, jak to zwykli czynić mistrze w organizowaniu stosunków życia ludzkiego na ziemi, Anglicy – szlakiem cięciwy, zabiegnięcia rewolucyjnej drogi na przełaj, drogą mądrej, dobrowolnej, chrześcijańskiej ofiary.9
Był zdecydowanym przeciwnikiem rewolucji. Ostrzegał przed jej niszczycielską siłą. Wierzył, że w kraju mogą się dokonać przełomowe reformy zapewniające sprawiedliwość społeczną i dobrobyt bez przemocy i przelewu krwi.
Początkowo z uznaniem i satysfakcją notował wszelkie sukcesy nowej władzy. Dostrzegał, że Polska zdoła ustalić i ustabilizować swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Powoli z ruin dźwigały się wsie, miasta, szkoły, koleje i fabryki. Wprowadzano jednolite normy prawne na terenach dawnych trzech zaborów. Było to dzieło wysiłku tych wszystkich, którzy w poczuciu odpowiedzialności i obowiązku starali się możliwie najlepiej i najofiarniej wykonywać stojące przed nimi spiętrzone zadania. Autor dawał temu wyraz w tekście publicystycznym Snobizm i postęp napisanym w 1923 r. Jednocześnie dostrzegał zjawiska niepokojące i groźne. Państwo wciąż było organizmem słabym. Stanowiło miejsce sporów i waśni partii politycznych. Wielu czołowych reprezentantów ówczesnej administracji i organów władzy przedstawicielskiej dawało dowody opieszałości, prywaty i korupcji. Szczególnie widoczna była nie przebierająca w środkach walka o władzę. Niepodległe państwo polskie ostatecznie ukonstytuowało się jako republika demokratyczna o porządku zbliżonym do zachodnioeuropejskich demokracji parlamentarnych. Cechą charakterystyczną polskiego życia politycznego było ogromne rozproszenie i rozbicie sił politycznych. W konsekwencji żadna z frakcji parlamentarnych ani żaden z istniejących bloków stronnictw nie dysponowały w Sejmie większością głosów umożliwiających sprawne kierowanie państwem. Aby powołać gabinet zawierano różnego rodzaju sojusze. Pozwalały one jedynie na krótkotrwałe sformowanie rządu. Wystarczy tu przypomnieć, że między rokiem 1919 a 1925 w Polsce powołano aż 17 gabinetów.10 W ślad za brakiem stabilności rządów szła słabość ekonomiczna i społeczna młodego państwa. Uchwalona w pierwszych latach niepodległości ustawa o reformie rolnej była realizowana z wielkimi oporami. W kraju szalała drożyzna. Pieniądz w coraz szybszym tempie zaczął tracić na wartości. Inflacja dezorganizowała gospodarkę kraju: bilans handlowy państwa stale był ujemny, zaś rodzimy przemysł nie był w stanie konkurować z zagranicznym. Z miesiąca na miesiąc potężniało bezrobocie. Kraj był wstrząsany kolejnymi falami protestów i strajków. Do szczególnie krwawych starć między robotnikami a policją i wojskiem doszło w listopadzie 1923 roku. W kilku miastach – w tym: Krakowie, Borysławiu i Tarnowie – padli zabici i ranni.11
W tym samym czasie nasiliły się również niepokoje wśród mniejszości narodowych na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Tu także zdecydowano się na rozstrzygnięcia siłowe i konfrontacyjne.
Spowodowało to sytuację, w której przyszłość kraju rysowała się coraz bardziej niepewnie i niepokojąco. Wielu ludzi zatroskanych losem Polski stawiało sobie pytanie: co dalej? Dla Żeromskiego było oczywiste, że Polsce niezbędne są przełomowe decyzje, jakiś akt oczyszczającego odrodzenia się, słowem „rewolucja wewnętrzna”. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli to nie nastąpi, w kraju będą możliwe rozwiązania rosyjskie. Do wydarzeń rosyjskich odnosił się nieufnie. Historyczny eksperyment dokonujący się za wschodnią granicą budził nie tylko niepokój ale uwydatniał istotę dreptania w miejscu polskich elit rządzących. Żeromski wyczuwał, że u podnóża krwawych rozstrzygnięć za wschodnią granicą leży chęć wyrwania się z kręgu niemożności znalezienia właściwej drogi ku lepszemu. Nie aprobował jednak przemocy i bezprawia. Dlatego rewolucja rosyjska stanowiła dla niego alarm do szybkiego poszukiwania innych rozwiązań, wyrosłych z natchnienia rdzennie polskiego, humanizujących stosunki społeczne w Polsce.
Narodziny Przedwiośnia
W takiej atmosferze obaw, niepokojów i rozczarowań rodził się pomysł napisania powieści, której zasadniczym celem było zobrazowanie problemów Polski w pierwszych latach niepodległości. Jednocześnie pisarz pragnął odnaleźć odpowiedź na palące pytania: jaki ma być kształt ustrojowy tego państwa, by zapewniał sprawiedliwość, wolność klas i narodów? co zrobić, by wyprowadzić kraj z otaczającego morza nędzy. Przedwiośnie w zamyśle autora było więc powieścią-oskarżeniem a jednocześnie głosem w dyskusji ideowej wokół najbardziej palących problemów społeczno-ustrojowych i narodowych.
Zamysł tego rodzaju dzieła literackiego nie był w polskiej ówczesnej literaturze czymś wyjątkowym. Niepodległość, trudności formowania się państwowości po przeszło stuletniej niewoli, odbiły się bardzo szerokim echem w pisarstwie tamtego okresu. Spośród utworów, które najwnikliwiej i najpełniej usiłowały odsłonić prawdę o Polsce tamtych lat wymienić należy, obok Przedwiośnia, Juliusza Kadena-Bandrowskiego Generała Barcza i Czarne skrzydła, Zofii Nałkowskiej Romans Teresy Hennert oraz Andrzeja Struga Pokolenie Marka Świdy. Juliusz Kaden-Bandrowski w wymienionych wyżej utworach odsłonił kulisy kształtowania się polskiej państwowości, walk o wpływy w sferach rządowych i gospodarczych na tle klasowych konfliktów w ówczesnych ośrodkach przemysłowo-górniczych. Romans Teresy Hennert Zofii Nałkowskiej obnażył oblicze ludzi władzy. Środowiska elit polityczno-gospodarczych i wojskowych zostały tu ukazane w niezwykle krytycznym świetle. Z kolei Andrzej Strug w Pokoleniu Marka Świdy dawał wyraz swojemu gorzkiemu rozczarowaniu realnym obrazem odrodzonego państwa, które rażąco odbiegało od niepodległościowych marzeń o kształcie i życiu w wolnej Polsce. Wspomniane tu powieści wysnute były w dużej mierze z osobistych doświadczeń, stanowiły istotną część biografii, bądź bezpośredniej obserwacji autorów. Żeromski nie należał do twórców, którzy świat powieściowy wywodzili wyłącznie z autopsji. Tę jego odrębność trafnie uchwycił Artur Hutnikiewicz: Introwertyk, samotnik, z natury nieśmiały i milczący, był zaprzeczeniem pisarza, który poszukując materiału do swej twórczości angażuje się niejako czynnie i włącza w potoczność życia, dociera osobiście do wszystkich jego regionów, bada je własnym dotknięciem, osobistym doświadczeniem.12 Stąd również i na Przedwiośnie nie można patrzeć jak na powieść-dokument, czy powieść-studium osadzoną w szerokim materiale rozpoznawczym. Wywiedziona została bardziej z osobistych przeżyć, niepokojów i rozczarowań. Okoliczności narodzin pomysłu utworu nie są dziś jasne. W tym względzie Żeromski nie ułatwiał zadania przyszłym odbiorcom jego dzieła. Informacje o pisaniu powieści, wydanej później pod tytułem Przedwiośnie, pojawiają się dopiero w roku 1924. Parokrotne wzmianki o tym odnaleźć można w listach do rady poselstwa polskiego w Sztokholmie zaprzyjaźnionego Konrada Czarnockiego. W liście z datą 9 czerwca 1924 r. Żeromski donosił wspomnianemu radcy: Obecnie piszę powieść współczesną, żywą, powojenną. Toteż tę powieść warto by dać do tłumaczenia Ellen Westter. Dałbym to jej w rękopisie (maszynowym). Naprzód pierwszą część, potem drugą i trzecią. Tom jeden niewielki. Moje utwory przedwojenne nie mogą mieć w Szwecji powadzenia, jako przesiąknięte łzami niewoli, które tam nie mogą nikogo rozczulać. Ten utwór jest pisany zupełnie inaczej, o ile to jest możliwe przy moim mazgajskim usposobieniu. Tego rękopisu nie mógłbym jednak dostarczyć wcześniej tłumaczce, jak na jesieni, gdyż teraz dopiero „wpisuję się” w to powieścidło.13
W kolejnym liście, z dnia 31 lipca tego samego roku, żalił się Czarnockiemu:
Jestem zapracowany nad nową powieścią. Nadto – na jesieni mają w Teatrze Narodowym wystawić moją sztukę. Te dwa zdarzenia emocjonują mię silnie. Ale zdrowie moje jest w złym stanie. Praca mi ciąży, a chcę koniecznie powieść wykończyć, gdyż bardzo złe czasy naszły na naszą literaturę. Nikt, literalnie nikt książek nie kupuje, wydania zalegają stosami, a nawet idą do koszów na ulicach. Ja może jestem jeden z niewielu, który jeszcze w tych koszach nie figuruje.14 Ostatecznie powieść została ukończona 22 września 1924 r. Taką bowiem datę umieścił pisarz na końcu czystopisu. W oparciu o analizę zachowanego rękopisu Alina Bergel-Krehlikowa15 przypuszcza, że utwór powstawał etapami, był zmienny, koncepcja jego krystalizowała się w trakcie tworzenia. Tekst pisany był trzema różnymi atramentami. Na tej podstawie autorka postawiła tezę, że mamy do czynienia z trzema fazami wyłaniania się ostatecznego kształtu dzieła.
W pierwszej fazie pracy nad Przedwiośniem Żeromski doprowadził losy Cezarego Baryki do czasu śmierci matki. Początkowe fragmenty najprawdopodobniej powstały w 1921 roku. Pracę tę jednak pisarz przerwał, by po jakimś czasie do niej powrócić (zapewne już w 1922 r.). Dopisany został wówczas tekst mówiący o spotkaniu Cezarego z ojcem, opowieść o szklanych domach i powrocie do Polski. Rozpoczęta została również druga część powieści. Tu nastąpiła ponownie nieco dłuższa przerwa w pisaniu, trwająca do roku 1924, kiedy to Żeromski zdecydował, że musi utwór szybko dokończyć.
Niedokończona wersja Przedwiośnia, pochodząca z lat 1921-1922, opatrzona była mottem zaczerpniętym z Szekspira: Zło jest wynikiem opętania przez namiętność. Napisał ją Żeromski tym samym atramentem co i drugą część powieści opowiadającą o pobycie Cezarego w Nawłoci. Obydwa fragmenty spojone zostały dodatkowo tą wiodącą myślą. Eksponowały one perypetie polityczne i miłosne bohatera „opętanego przez namiętność”.
Dopiero w trzeciej fazie modyfikacji koncepcji utwór przybrał postać sądu nad Polską. W trakcie poprawiania dokonane zostały istotne dla wymowy całości zmiany. Poprawki i uzupełnienia dotyczyły uwypuklenia oskarżycielskiej tonacji dzieła. Autor dokonał wstawek eksponujących krzywdę społeczną i konflikty klasowe drążące polskie społeczeństwo.
Interesujące informacje o narodzinach Przedwiośnia zawdzięczamy znanemu pisarzowi, Stanisławowi Strumph-Wojtkiewiczowi.16 Pisarz, poruszony problematyką powieści i wieloma jej szczegółami, które zbieżne były z jego osobistymi doświadczeniami, postanowił dotrzeć do Żeromskiego, by wyjaśnić zauważone podobieństwo między własnym losem, a bohatera powieściowego, Cezarego Baryki:
Jak się z własnej wypowiedzi Żeromskiego okazało, w okresie wykluwania się pomysłu powieściowego (było to w Konstancinie – na werandzie u Żeromskiego lub może w innym domu) odbywały się sąsiedzkie spotkania z dwiema paniami, które w latach 1918-1920 przywędrowały do Polski z Baku. Jedną z nich była Żona doktora, pani Przedborska, druga również żona doktora, pani Czarnocka; (Czarnecka? Czarnowska?).17
To właśnie te panie zachęcały Żeromskiego do napisania powieści o egzotycznym Baku. To od nich czerpał informacje o losach polskiej młodzieży uwikłanej w historyczne wydarzenia.
Stąd – opowiadał Żeromski – poznałem bakińskie tło i dowiedziałem się tyle rzeczy o was, z waszego prawdziwego życia [...].18 Wśród tej młodzieży wyróżniał się autor wspomnianej rozmowy z Żeromskim – Stanisław Strumph-Wojtkiewicz. Należał do grupy polonijnej młodzieży w Baku, podejrzewanej przez wspomniane kobiety o sympatyzowanie z ruchem rewolucyjnym. Po powrocie do kraju wstąpił na medycynę, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Głośny był jego skandalizujący romans z jakąś wdową rezydującą w dworku szlacheckim. Nic więc dziwnego, że taki życiorys mógł być dowodem dezorientacji, zagubienia i upadku moralnego polskiej młodzieży, zwłaszcza w odczuciu starszych nobliwych pań. Pewna stronniczość i subiektywizm informacji miały zapewne znaczny wpływ na kształt i wymowę rzeczywistości odzwierciedlonej w powieści. Obraz rewolucji nie był jednak zbyt przekonujący. Odtworzył ją autor przy pomocy dość stereotypowych uogólnień i wyobrażeń. Mamy tu więc mordy, grabieże, stosy trupów, znieczulicę na ludzkie cierpienie, niepewność jutra, ogólne rozprzężenie, brak środków do życia, zamknięte sklepy i zdemolowane obiekty użyteczności publicznej. Na tym tle widać ogromną ruchliwość rewolucyjnych demagogów, nawołujących do likwidacji burżuazji i wrogów rewolucji. Nie ma tu jakiejś głębszej analizy procesu dziejowego organizującego zbiorową wyobraźnię w tych tragicznych w skutkach wydarzeniach. Rewolucja opowiedziana niemal językiem pamfletu jednoznacznie jawiła mu się jako zło, wykwit chorego organizmu społecznego. Te uproszczenia wynikały nie tylko z jednoznacznie negatywnych nastawień pisarza wobec krwawych zajść ale zapewne z braku rozeznania w realiach rewolucyjnej Rosji. Żeromski nie tylko nie widział Baku, ale w ogóle nie był również w Moskwie czy Charkowie.
Włączona do części pierwszej opowieść ojca Cezarego, Seweryna Baryki, o szklanych domach miała najprawdopodobniej proweniencję literacką. Powstała zapewne pod wpływem niezbyt znanego utworu Maurycego Jokaya Czarne diamenty, z którym Żeromski zetknął się jeszcze w okresie gimnazjalnym.
Tło „krajowych” losów Baryki pochodziło już wyłącznie z autopsji, mimo to w warstwie faktów i realiów powieść przedstawiała się dość skromnie.19 Fakty i realia traktował instrumentalnie. Były one dla niego jedynie znakami sensów, które przywoływał, by uzasadnić swój oskarżycielski i osądzający punkt spojrzenia na rzeczywistość. Stąd obraz życia dworku w Nawłoci bardziej odzwierciedlał doświadczania z lat guwernerskich (sprzed trzydziestu lat), niż obiektywnie istniejącą rzeczywistość w Polsce po wojnie polsko-bolszewickiej. Żeromski nie troszczył się również o zgłębienie prawdy o życiu, działalności i ideologii polskich komunistów. Sięgnął jedynie do przemówień komunistów sądzonych w procesie lwowskim, w 1922 roku, oraz wykorzystał fragmenty listu otwartego z 1924 roku, podpisanego przez ponad stu działaczy lewicowych, sprzeciwiających się bezprawiu i nadużyciom policji. Taki sposób potraktowania autentyku miał na celu uchwycenie jedynie w zarysie klimatu, stanu umysłów i powszechnej świadomości tamtych lat. Autor pragnął wyeksponować wszystko to, co stanowiło zbiorową treść przeżyć społeczno-politycznych narodu zmagającego się ze swoją historią. Jednocześnie służyło to uwyraźnieniu nadrzędnej idei Przedwiośnia jako powieści-oskarżenia i sądu nad Polską.
Wymowa ideowa Przedwiośnia
Z poczynionych ustaleń wynika, że Żeromski z coraz większym niepokojem obserwował scenę społeczno-polityczną w wyzwolonej Polsce. Dostrzegał rosnące wpływy ideologii komunistycznej, przede wszystkim wśród młodzieży. Groźne było zwłaszcza to, że bieżące życie dostarczało coraz to nowych przesłanek do buntu. Nietrudno było zaobserwować nierówność i wyzysk, klasowy egoizm posiadaczy, marazm rządzących w rozwiązywaniu palących kwestii socjalnych. Kolejne rządy nie miały żadnej koncepcji programu reform, który odwróciłby fatalny bieg zjawisk spychających ludność kraju na dno nędzy i cierpienia. Czas pracował na niekorzyść władzy. Z każdym rokiem traciły na sile argumentacji twierdzenia o skutkach zależności zaborczej. Zwłaszcza dla dynamicznego młodego pokolenia ten rodzaj taryfy ulgowej wobec rządzących przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie. Żeromski zdawał sobie sprawę, że w tej sytuacji młodzież będzie dawać posłuch propagandzie i agitacji rewolucyjnej. Młodzi, nie widząc możliwości wyeliminowania panoszącego się zła i niesprawiedliwości, mogą zawierzyć ideologii komunistycznej, ideologii burzenia „starego” w nadziei, że to oznaczać będzie „nowe”.
Żeromski obawiał się, że to musi skończyć się rozlewem krwi, cierpieniem milionów ludzi, zagładą kultury narodowej. Równocześnie może oznaczać kres niepodległego bytu narodu. Marzył o wielkiej idei dla Polski, o takiej, która – jak niegdyś idea niepodległościowa – byłaby w stanie porwać wszystkie warstwy narodu i uwolnić kraj z okowów nędzy i niesprawiedliwości. Jednocześnie konstatował, że nie jest to możliwe.
Powieść wyrosła więc z poczucia bezsilności i goryczy, których źródłem była otaczająca rzeczywistość. Była jeszcze jednym i już ostatnim głosem pisarza „opętanego polskością”. Przemówił do narodu jak ktoś, kto sporządza testament, zwrócił się jednak przede wszystkim ku przyszłości państwa.
Osąd nad Polską powierzył przedstawicielowi młodego pokolenia. Cezary Baryka jest człowiekiem z zewnątrz. Na polskie problemy nie patrzy przez pryzmat niepodległościowych zmagań i tęsknot. Dla niego ta część historii jest obcą mu legendą. Wokół niego roztacza się brutalna rzeczywistość nierozwiązanych problemów społecznych. Bohater ten uosabia nowe wymogi i inne wyzwania czasu.
Dzieje Cezarego Baryki, szczególnie ewolucja jego poglądów i postawy ideowej, stanowiły głos ostrzegawczy. W losie Baryki ogniskują się doświadczenia młodej generacji Polaków, dla której idee ojców stanowiły zamknięty już rozdział. Niepokorni wobec legendy chcieli realizować swój los na swój sposób.
Przedwiośnie było więc głośnym wołaniem o „rząd dusz” młodzieży. Groziło jej bowiem wielkie niebezpieczeństwo porażenia ideologią komunistyczną. Takie ostrzegawcze intencje przyświecały Żeromskiemu konstruującemu los Baryki.
Gdy po opublikowaniu utworu wybuchła ogromna polemika wokół ideologii Przedwiośnia, pisarz jednocześnie oświadczył: [...] nigdy nie byłem zwolennikiem rewolucji, czyli mordowania ludzi przez ludzi z racji rzeczy, dóbr i pieniędzy – we wszystkich swych pismach, w „Przedwiośniu” najdobitniej, potępiałem rzezie i kaźnie bolszewickie. Nikogo nie wzywałem na drogę komunizmu, lecz za pomocą tego utworu literackiego usiłowałem, o ile to możliwe, zabiec drogę komunizmowi, ostrzec, przerazić, odstraszyć. Chciałem, jak to zaznaczył jeden z czujnych krytyków polskich, a człowiek serca – „uderzyć w sumienie polskie” – wezwać do stworzenia wielkich, wzniosłych, najczyściej polskich, z ducha naszego wyrastających idei, dokoła których skupiłaby się zwartym obozem młodzież, dziś pchająca się do więzień, ażeby w nich gnić i cierpieć za obcy komunizm.20
W tej znanej, wielokrotnie przypominanej wypowiedzi, zrodzonej pod wpływem protestu przeciwko błędnemu odczytaniu tekstu, Żeromski jednoznacznie określił swój literacki zamiar: pragnął uchronić młodzież przed obcą i destrukcyjną, a przez to zgubną, ideologią komunizmu. Utwór zawierał jeszcze ostrzeżenia inne, również wyrosłe na podglebiu niepokoju i troski o rozwój stosunków ustrojowych w Polsce. Sprzeciw pisarza budził sposób sprawowania władzy. Tłumienie społecznych i narodowych objawów niezadowolenia poprzez siłowe akcje policji i wojska, zapewniało jedynie chwilowy komfort spokoju, natomiast w przyszłości groziło erupcją buntu. Była więc powieść dramatycznym memento nie tylko w obliczu rewolucji i rozwoju ideologii komunistycznej – ale również protestem przeciwko bezprawiu, nadużyciom władzy, egoizmowi posiadaczy, wreszcie przeciwko niezdolności rządzących do zaproponowania zmian.
Ta polityczno-społeczna doraźność tekstu literackiego Przedwiośnia określiła jego kształt narracyjny i zdecydowała o sposobie przedstawienia głównego bohatera.
Rola narracji w formułowaniu ideowego przesłania utworu
Nietrudno dostrzec, że w Przedwiośniu mamy do czynienia z wielością i zmiennością form narracyjnych. Część wstępna utworu (Rodowód) rozpoczyna się gawędziarskim nawiązaniem do dziejów rodziny Baryków. Dalej następuje wyeksponowanie informacji. Pochodzi ona od narratora obiektywizującego przedstawione fakty i wydarzenia. Jest to typ narracji auktorialnej, z pozycji świadka bezstronnie relacjonującego określone obserwacje. Dość często opowiadacz mówi tak:
Życie Cezarego Baryki upływało podczas bombardowania Baku w warunkach opłakanych. Po upadku pierwiastkowej rewolucji wypędzony został z izby, którą mu na mieszkanie przeznaczono. Dom, w którym niegdyś mieszkali rodzice, runą właśnie pod pociskami tureckimi: Jednak w piwnicy, która niegdyś zawierała skarb rodzicielski, Cezary znalazł kryjówkę dla siebie i kilku współtowarzyszów. Przeżywał czas głodu. Chadzał półnagi, brudny, obrośnięty klakami, nie wiedząc dnia ani godziny, kiedy go niewiadomy pocisk porazi.21
Czasami ten bezstronny obserwator dysponuje wiedzą wykraczającą poza zasób życiowych doświadczeń prezentowanego bohatera, informuje z pozycji osoby wszechwiedzącej. Tak się dzieje na przykład wówczas, kiedy opowiada o stosunku Seweryna Baryki do broszurki bezimiennego autora, w której znalazła się wzmianka o jego dziadku, Kalikście. Opowiadający nie tylko wie, co czuł i myślał jego bohater, ale również – z czego wynika ów swoisty stosunek do tradycji narodowej.
Nie można powiedzieć, żeby treść historycznego raptularzyka miała jakiś szczególnie głęboki związek z życiem duchowym Seweryna Baryki. Była ona jednak w tym życiu czymś dalekim, sennym, nęcącym. Było w tej książeczce zawarte jak gdyby coś z religii, której się nawet nie wyznaje i nie praktykuje, lecz którą się z uszanowaniem toleruje. Było w niej coś z zapachu kwiatu na wiosnę, którego człowiek silny, praktyczny i zajęty interesami nie spostrzega, choćby nań patrzał, lecz który z niskiej ziemi i z cienia patrzy nań wiernie mimo wszystko i mimo wszystko woń ku niemu wylewa. Nadto do skromnego tomiku przyrosła pycha domowa i skryta ambicja: nie wypadało się – do diabła! – sroce spod ogona, jak pierwszy lepszy z tych, których się na drodze kariery spotyka i którym w pas kłaniać się trzeba.22
Obiektywizujący treść przekazu zwrot narratora auktorialnego rozpoczynający ten komentarz (Nie można powiedzieć, że ...) stwarza nie tylko perspektywę dystansu wobec bohatera, ale umożliwia odsłonięcie prawdy o nim, do której nigdy, by się nie przyznał, pochodzi już z innej płaszczyzny świadomości przynależnej opowiadającemu. Chodzi tu przede wszystkim o ową ironicznie potraktowaną rodową chełpliwość, że się „nie wypadło sroce spod ogona”.
Ten sposób narracji jest najbardziej właściwy dla Rodowodu. Narrator jakby starał się przekonać, że takie były wyjściowe fakty. Jednak i w tej – najbardziej tradycyjnej w warstwie narracyjnej części narrator kilkakrotnie schodzi z pozycji opowiadacza wszechwiedzącego. Wielokrotnie modyfikuje swój przekaz. Modyfikacja ta polega na wchodzeniu w obszar świadomości któregoś z bohaterów. Oto charakterystyczny przykład, kiedy to narrator wszechwiedzący zaczyna postrzegać świat z pozycji matki:
Miała znowu siedemnaście lat i tę radość w sercu, której już nie ma na ziemi. Wiedząc o tym doskonale, że to jest gruby i śmieszny nonsens, była znowu sobą, dawną młodą dziewczyną. Kochała znowu Szymona Gajowca sekretnie, skrycie, na śmierć – jak wtedy. Była znowu na śmierć kochana przez tego wysmukłego, pięknego młodzieńca – jak wtedy. Przeżywała swój niemy romans. Czeka znowu na jego wyznanie – długo, tęsknie. Ale on nie powiedział jej nigdy ani słowa! Ani jednego westchnienia, ani jednego półsłóweczka! Tylko w tych ciemnych, głębokich oczach jego płonie miłość. Och, nie romans, nie miłostka, nie radosny flirt, lecz posępna miłość.23 W tym momencie, trochę niepostrzeżenie, swój punkt obserwacyjny bohaterka jakby przesuwa do wnętrza Szymona: Jakże mógł ośmielić się na wyznanie miłosne jej, pannie z „domu” siedleckiego, on, biedny kancelista z „Pałaty”, a nadto pochodzący z chłopów podlaskich czy tam z jakiejś drobnej zagonowej szlachty?
Tylko pozornie mamy tu do czynienia z narracją trzecioosobową. W istocie bowiem przekaz ulega spersonalizowaniu. Emocjonalizacja narracji – poprzez wprowadzenie zdań pytających i wykrzyknikowych powtórzeń np. nie romans, nie miłostka, nie radosny film – świadczy tu o umiejscowieniu obiektywu obserwacyjnego wewnątrz osobowego bohaterki.
Taki efekt jest konsekwencją zastosowania mowy pozornie zależnej, w której przenika się narracja autorska i monolog wewnętrzny bohatera.
Po wyjeździe męża wszystkiego się tutaj bała. Dopóki mąż żył w domu, on był osobą – ona cichym i pokornym cieniem osoby. Teraz ów cień musiał stać się figurą czynną. Cień musiał nabrać woli, władzy, decyzji. Jakże ten mus był nieznośny, jak uciążliwy! Musiała wiedzieć o wszystkim, przewidywać, zapobiegać, rozkazywać. Gubiła się w plątaninie swych obowiązków. Nie wiedziała, od czego zacząć, gdzie jest droga i jak nią iść. Wstydziła się i trwożyła. Przeżywała jedną z najsroższych tortur, torturę czynu narzuconą niedołężnej bierności. Cierpiała nie mogąc dać sobie rady.24
Świat zostaje tu przefiltrowany przez pryzmat wiedzy bohaterki. Trudno wyodrębnić struktury językowe będące projekcją świadomości matki Cezarego i narratora. Przeważnie są one tożsame. Taki sposób narracji zmierzał do zaprezentowania przeżyć i poglądów poszczególnych postaci. Jednak temu celowi w części pierwszej służyły przede wszystkim liczne monologi i dialogi pełniące rolę niejako ekspozycyjną w stosunku do całości. Chodziło o ukształtowanie określonych nastawień wobec bohaterów, zarysowanie ich sylwetek, przedstawienie życiowych doświadczeń. Narracja realizowała tu przede wszystkim funkcje prezentacyjne. W drugiej części (Nawłoć) zdecydowaną przewagę uzyskała narracja personalna prowadzona z pozycji Cezarego Baryki. Narrator ograniczył swoją wiedzę prawie wyłącznie do stanu świadomości głównego bohatera. Jest wiernym świadkiem życiowych doświadczeń. W obszarze pamięci pozostaje to, gdzie Cezary przebywał, co czynił, jakich doznawał wzruszeń i przeżyć. Wraz z Cezarym narrator śledził przebieg wydarzeń wojny 1920 r. Następnie przybywał do Nawłoci. Tu świat mu się odsłaniał również z perspektywy Baryki. Stopniowo poznawał obyczaje i stosunki mieszkających tu ludzi. O życiu Laury, jej przeżyciach, będzie wiedział tyle, ile dowie się o tym Cezary. Dotyczy to także okoliczności śmierci Karoliny Szarłatowiczówny. Cezary wie to, co wszyscy, a jednocześnie coś, o czym inni nie wiedzą: ów niesamowity uścisk ręki Wandy podczas ich wspólnej gry na cztery ręce na pałacowym fortepianie.
Ale w tej części narrator wszechwiedzący zaznacza wielokrotnie swą obecność. O Wandzie Okszyńskiej, jej kłopotach z nauką i przeżyciach muzycznych wie znacznie więcej niż Cezary, dotyczy to również bogatszego rozeznania w upodobaniach i usposobieniu Karoliny. Ponadto auktorialne fragmenty służą uporządkowaniu poszczególnych elementów prezentowanego świata. Są to niezbędne informacje orientujące w okolicznościach zdarzeń, ich wzajemnych związkach, wzmianki o upływie czasu itp. Opowiadający z reguły unika bezpośrednich ocen i komentarzy odnoszących się do głównego bohatera. Wyłaniają się one pośrednio ze sposobu konstruowania świata przedstawionego i rejestrowania zachowań Cezarego Baryki.
Dominująca rola narracji zorientowanej personalnie na Cezarego Barykę odzwierciedla proces dorabiania się przez niego określonej świadomości, ewolucji jego poglądów w bezpośrednim obcowaniu z materią życia. Te partie powieści, ocenione przez krytykę najwyżej, a jednocześnie niezwykle atrakcyjne czytelniczo, odzwierciedlały proces zadomowienia się polskości, zakotwiczenia w węzłowych problemach życia w kraju. Motywowały więc zachowania Baryki w dalszym życiu.
Ponowne znaczne zróżnicowanie technik narracyjnych daje się zaobserwować w trzeciej części – Wiatr od wschodu. Występuje tu zarówno typ narracji auktorialnej, jak również personalnej, głównie z punktu widzenia Cezarego Baryki. Jednocześnie, w niespotykanej dotychczas skali, do głosu dopuszczone zostają postaci literackie. Dialog umożliwił konfrontację poglądów, prezentacje programów społeczno-politycznych, adresowanie oskarżeń i obronę własnego stanowiska rozmówcy. W tych polemikach narrator autorski nie bierze udziału. Znika z pola widzenia. Nie wartościuje i nie komentuje wypowiedzi poszczególnych adwersarzy.
Stanowiło to powód wielu nieporozumień dotyczących Przedwiośnia. Sugerowało wielość możliwych interpretacji. Brak wyraźnej aprobaty, bądź sprzeciwu wobec przedstawionych poglądów, pozwolił na wysunięcie tezy o współistnieniu w obrębie powieści „równoprawnych świadomości”. Sformułował ją znany historyk literatury, Henryk Markiewicz. Stwierdził on między innymi:
Prawie wszystkie opinie ogólne zostały zamknięte w dyskusje bohaterów lub przepuszczone przez filtr mowy pozornie zależnej; nie powołuje też pisarz żadnej postaci do roli rezonera, którego poglądom dawałby całkowitą akceptację. Dyskusje toczą się między równorzędnymi, pełnoprawnymi przeciwnikami. We wszystkich występuje młody Baryka, wobec przeciwników rewolucji jako jej rzecznik, wobec komunistów – jako oponent. Dialogi są przy tym tak uszeregowane, że ostatnie słowo, czy argumentacyjna przewaga należy w nich na przemian to do jednej, to da drugiej strony.25
Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że mimo braku bezpośrednich odniesień podczas polemik, stanowisko Żeromskiego nie było opatrzone znakiem zapytania. Można je było ustalić nie tylko na podstawie elementów świata przedstawionego, ale również z bezpośrednich komentarzy narratora auktorialnego. Nieporozumienia brały się stąd, że w poprzednich utworach Żeromskiego, jeden z bohaterów pełnił funkcję porte-parole autora. Pisarz identyfikował się z jego poglądami. W taki sposób spojrzano również na Cezarego. A przecież w Przedwiośniu jest bardzo wiele wyraźnych wskazań, że poglądy Baryki są jego poglądami, a nie pisarza. Wystarczy choćby przypomnieć ten fragment:
Z czasem, im Baryka bardziej zagłębiał się w życie, im więcej poznawał ludzi i więcej obserwował faktów, w tym większą popadał niechęć do całego polskiego zespołu. Drażnili go wszyscy swym przywiązaniem do przeszłości, do owego smutnego „wczoraj” – i radosną świadomością; naiwną uciechą z pięknego „dzisiaj” [...] Cóż go mogło obchodzić stwierdzenie, że ta oto dziura w łachmanie jest nieuniknionym następstwem, najnaturalniejszym skutkiem takich a takich przyczyn – że ten oto wrzód, rana, strup przyschnięty, to jest dzieło i wina zaborców, za które oni odpowiadają. Baryka widział tylko dziury, łaty, łachmany, wrzody i strupy. Nadto – widział sińce i guzy zadane przez nową władzę, która usiłowała być mocną, nie słabszą od władzy zaborców. Nawet miejsca z pozoru zdrowe, kwitnące począł podejrzewać o wewnętrzną kiłę.26
Narrator podkreślając „nieuniknione następstwa” i „najnaturalniejsze skutki” zaborów reprezentuje inną świadomość niż Baryka. Sygnalizuje jednak, że to myślenie przestaje już wystarczać młodym pokroju Baryki. Takie poprowadzenie narracji w trzeciej części, w której argumenty komunistów i Baryki brzmiały niezwykle sugestywnie, było świadectwem miary realizmu pisarza. Nie podzielając poglądów, nie mógł nie dostrzec ich uwodzicielskiej siły, która roznieciła rewolucję rosyjską. Dzięki temu wyraźniej słychać było ostrzegawczy głos pisarza.
Bohater niepokorny czyli gra z losem Cezarego Baryki (zarys dziejów i charakterystyka postaci)
Osią konstrukcyjną powieści są dzieje dorastającego chłopca a później młodzieńca, Cezarego Baryki. W powieść włączył narrator elementy życiorysu tego bohatera. Nie wszystkie momenty w tej biografii przekazane zostały z jednakową dokładnością. Niektóre potraktowane są dość szczegółowo, inne bardziej pobieżnie, w drugiej i trzeciej części narratora interesowały już wyłącznie epizody z życia bohatera.
Los Cezarego Baryki jest nietypowy i dość pogmatwany, podkreślający złożoność tej postaci. Urodził się w głębi Rosji, gdzieś u podnóża gór uralskich. Dzieciństwo i wczesne lata młodzieńcze spędził w Baku, gdzie jego ojciec, Seweryn Baryka, pracował jako wysoki urzędnik w przemyśle naftowym. Ojciec, dzięki obrotności i umiejętności dostosowania się do reguł kariery w państwie rosyjskim, potrafił zdobyć niezależność materialną, zapewniając rodzinie dostatnie życie. Wczesne dzieciństwo Cezarego upływało więc beztrosko i pogodnie. Niestety, sielankę tę brutalnie przerwała wojna. Ojciec został powołany do wojska. Początkowo matka i syn wiedzieli o jego wojennym losie z listów. Jednak w pewnym okresie zaginął bez wieści. Już w tym czasie młokos wyrywał się spod kontroli matki. Tęskniąc za ojcem, skwapliwie jednak korzystał z ofiarowanej mu przez los swobody. W tej sytuacji w Baku wybuchła rewolucja. Wkrótce rozgorzały krwawe walki. Miasto pogrążało się w chaosie. Następuje wówczas okres przyspieszonej edukacji życiowej i ideowej bohatera. Jako młody człowiek, Cezary nie był w stanie zrozumieć i ogarnąć sensu wydarzeń, istoty dokonującego się przewrotu. Dla niego rewolucja objawiła się jako możność samowolnego podejmowania decyzji i ordynarnej manifestacji buntu przeciwko dotychczasowym autorytetom. Rozpoczyna się w jego życiu okres zachłyśnięcia swobodą. Całe dnie spędza poza domem. Ze szczególnym upodobaniem obserwuje wypadki znamienne dla rewolucyjnych zmagań. Z zapałem słucha przemówień i agitacyjnych wystąpień rzeczników przewrotu. Szybko udziela mu się atmosfera burzenia starego porządku, burżujskiego świata będącego źródłem ucisku i niedoli mas. Nie trafiają do niego argumenty wylęknionej matki, że nie można nazwać sprawiedliwością sięgania po cudzą własność i dorobek. Kiedy dramatycznie pytała: Cóż to za komunizm, gdy się wedrzeć do cudzych domów, pałaców, kościołów, które dla innych celów zostały przeznaczone i po równo podzielić się nie dadzą27 – traktował to jako „niestworzone klituś-bajduś”. Po pewnym czasie jednak dostrzega, jakim kosztem wysiłku i zdrowia, w tym świecie dantejskich scen, matka zabiegała o jego codzienną – choćby najskromniejszą – strawę. Wciąż nie miał odwagi spojrzeć prawdzie w oczy, czym w istocie była rewolucja. Przesiąknięty ideami rewolucyjnymi wstydliwie skrywał dojrzewające synowskie uczucia. Śmierć ciężko doświadczonej matki skazała go na dotkliwą samotność. Przekonany, że „rewolucja to konieczność”, znalazł się na samym dnie ludzkiego upodlenia.
Nieoczekiwanie ponownie w jego życiu pojawia się ojciec, który zapragnął syna przywrócić Polsce. Dla Cezarego kraj ten był czymś odległym, jakąś „imperialitystyczną”, „jaśniepańską” i obcą duchowo rzeczywistością. Mimo to – wiedziony miłością do ojca, poczuciem bezczynności w Baku – decyduje się na wyjazd do Polski. Czyni to nie bez wahań i oporów. Już w Charkowie (w oczekiwaniu na pociąg do Polski) urzeczony siłą rewolucyjnych przemian pragnął rozstać się z ojcem, wyprawić go w ów świat nieznany, w krainę mitycznej Polski, a zostać tam wśród rozumnych i silnych. Jakże pragnął dołożyć ramienia do pracy nad realizacją dzieła, nad skruszeniem aż do podwalin świata starego łotrostwa!. Z wielkimi wątpliwościami przyswajał ojcowskie marzenia o wspólnym powrocie do Polski. Na tym tle w jego wnętrzu rozgrywał się dramat sprzecznych uczuć:
I oto wytworzył się w jego organizmie jakby nowotwór uczuć, pulsujący od pasji sprzecznych w sobie. Cezary był tu i tam, w Rosji i w Polsce, był z ojcem i przeciwko niemu. Szarpał się i mocował ze sobą samym, nie mogąc dać sobie rady.
Podczas podróży Seweryn Baryka czynił wszystko, by zaszczepić w duszy Cezarego jak najwięcej Polski. Stąd wzięła się jego żarliwa opowieść o niej jako o kraju wielkiej idei, ziemi ludzi szczęśliwych. Polska to jakby duchowy testament Cezarego otrzymany od ojca.
Przemierzając pociągiem pogrążoną w rewolucji ziemię rosyjską zaczyna jednak stopniowo rozumieć, czym jest ona w istocie. Obserwuje jak mogą z chaosu i bezprawia korzystać ludzie akceptujący reguły gry rewolucji (wymuszanie łapówek przez maszynistę, przygoda z utraconą walizką, bezduszność wobec prostych ludzi). W pewnym momencie narrator czyniąc wgląd we wnętrze bohatera informował:
Cezary obserwował ciekawe zjawisko, iż ci wszyscy ludzie, jako sąsiedzi z najbliższych ławek, bynajmniej nie fabrykanci, nie bankierzy ani magnaci, lecz najzwyczajniejsi i dobroduszni zjadacze chleba tudzież kaszy jaglanej, na którą zarobili własnymi rękami drobni dorobkiewicze i mizerni karierowicze, urzędnicy i pracownicy prywatni – byli jakby wyjęci spod wszelkiego prawa właśnie tam, w kraju, gdzie tyle się nasłuchał o prawach człowieka uciśnionego i wyjętego spod prawa [podkr. – autor opr.].28
Po śmierci ojca nie przerwał swej podróży do kraju „szklanych domów”. Po przekroczeniu granicy zderzył się z brutalną rzeczywistością. Przywitał go widok odrapanych i gnijących ruder, tonących w błocie ulic małego, polskiego miasteczka. Gorzko więc pytał przywoływanego w pamięci ojca: Gdzież są twoje szklane domy?
I tak Cezary podjął wyzwanie, któremu na imię Polska. Znalazł się w nowym, nieznanym kraju. Zetknięcie z realną rzeczywistością, to dalszy ciąg dorabiania się postawy ideowej młodego człowieka, doniosły etap edukacji i wrastania w polskość.
Dzięki pomocy Szymona Gajowca, o którym przed śmiercią opowiedział mu ojciec, niegdyś silnie uczuciowo związanego z matką, potrafił się jakoś urządzić w Warszawie. Ów znajomy rodziców był wysokim urzędnikiem w ministerstwie skarbu i okazał się człowiekiem niezwykle życzliwym synowi swej wielkiej młodzieńczej miłości. Baryka podjął studia medyczne. Niestety, szybko przerwała je wojna z Rosją. Jako młody człowiek, choć bez specjalnego przekonania o słuszności swojej decyzji, wziął w niej udział. Stało się to trochę z przekory, trochę z wrodzonej porywczości i powszechnie panującej atmosfery zapału do walki z zalewem bolszewickim.
W czasie walk, potraktowanych przez narratora dość pobieżnie i skrótowo, Baryka dawał dowody męstwa i odwagi. Zaprzyjaźnił się z niejakim Hipolitem Wielosławskim, któremu w pewnym momencie nawet ocalił życie. Ten to właśnie przyjaciel, po zwolnieniu ich z wojska, zaprosił go na powojenny wypoczynek do swoich dóbr w okolice Częstochowy. W rodowej posiadłości Hipolita, Nawłoci, Cezary zetknął się z zupełnie innym światem. Pierwsze dni upływały mu na rozkoszowaniu się smakiem wymyślnych potraw, na sąsiedzkich odwiedzinach, miłych rozmowach i flirtach. Tę beztroskę mąciły jednak przelotnie oglądane obrazy nędzy chłopskiej, źle skrywany lęk, że ci sympatyczni i przymilni poddani mogą kiedyś skoczyć Hipolitowi do gardła, by upomnieć się o należne im prawa, a przede wszystkim o jego dobytek. Ten świat chwilowej pogody został zburzony. Widać nie pisane mu było na dłuższą metę doświadczanie szczęścia. Erotyczne przygody kończą się tragicznie. Nie tylko zginęła otruta Karolina Szarłatowiczówna, ale utracił poznaną podczas pobytu w Nawłoci Laurę, dziedziczkę Leńca. Po skandalu z Barwickim nie chciał dłużej pozostać w Nawłoci. Kolejny raz uświadomił sobie, że na tym świecie jest kimś obcym, samotnym.
W tym stanie goryczy, wyobcowania, wewnętrznego wzburzenia miłosnymi niepowodzeniami decyduje się zamieszkać w Chłodku. Jednocześnie pobyt tu jest podyktowany chęcią zadomowienia się w ojczyźnie, potrzebą jej bliższego poznania. Baryka pragnie wiedzieć, jaki jest ten jego kraj. Sądzi, że w ten sposób będzie mógł znaleźć swoją drogę życiową. Zdaje sobie sprawę, że żywot nawłocki jest czymś nie dla niego. Nie ma w nim zgody na taki świat. Odczucie to potęguje się jeszcze bardziej, kiedy bliżej poznaje życie mieszkańców wsi. Świat oglądany nie z pańskiej bryczki, ale z perspektywy chłopskiej zagrody wygląda nadzwyczaj ponuro. Tu masowo umierają dzieci, tu starców wynosi się z chałup na mróz, aby prędzej d o s z l i i nie zadręczali żywych, spracowanych i głodnych, swym kaszlem, charkaniem krwią albo nieskończonymi jękami.29 Nieustanne zabiegi o uzyskanie choćby najskromniejszego pożywienia stanowią treść ich życia. Pod wpływem tego rodzi się w nim gwałtowny bunt, powraca bakińskie pragnienie wyrównania krzywd poprzez rozstrzygnięcia rewolucyjne.
Cóż za zwierzęce pędzicie życie, chłopy silne i zdrowe! Jedni mają jadła tyle, że z niego urządzili kult, obrzęd nałóg, obyczaj i jakąś świętość, a drudzy po to tylko żyją, żeby nie zdychać z głodu! Zbuntujcież się, chłopy potężne, przeciwko swojemu sobaczemu losowi!30.
Odruch buntu zjawia się tu nie jako następstwo sugestii doktrynalnych ale konsekwencja osobistych przeżyć.
Na wieść o ślubie Laury z Barwickim Cezary szybko opuszcza Chłodek. Ponownie przyjeżdża do Warszawy. Pragnie rozpocząć nowe życie. Okazuje się jednak, że nie sposób uciec od polskich problemów. O zajęciu się przez Barykę sprawami publicznymi zdecydował, jak o wszystkim w jego dotychczasowym życiu, przypadek. Jego warszawski opiekun i protektor, Szymon Gajowiec, powierzył mu pracę nad porządkowaniem materiałów do swego dzieła o współczesnej i przyszłej Polsce. Wciągnął go do dyskusji o projektowanych reformach w kraju i niezbędnym kierunku przemian. W tym samym czasie Cezary, chodząc na wykłady i do prosektorium, miał możność przyjrzenia się z bliska polskiej nędzy. Na dodatek znalazł się pod przemożnym wpływem komunisty Lulka. Człowiek ten, poznawszy skomplikowaną sytuację duchową Cezarego, robił wszystko, by uczynić z niego ideowego rzecznika komunizmu. Nie tylko odsłaniał mu rany życia polskiego, nędzę i ucisk proletariatu, próżniacze życie klas posiadających, ale zaprosił go również na zebranie komunistów, gdzie mówiono o przerażających metodach sprawowania władzy i prześladowaniu mniejszości narodowych. Na spotkaniu tym Cezary podejmuje dyskusję z komunistami. Kwestionuje słuszność tezy o walce klasowej jako sile napędowej dziejów. Niepojęte dla niego było, by klasa wyniszczona biologicznie i zapóźniona w rozwoju, jak twierdzili komuniści, mogła być czynnikiem odrodzenia ludzkości. Jednocześnie w polemice z „towarzyszem Mirosławem”, podkreślał absurdalność założeń o walce proletariatu z burżuazją w odniesieniu do polskich realiów. Dotyczyło to sytuacji na terenach etnicznie obcych. Baryka zauważał, że [...] nie wszystkie z tych narodów ujarzmionych przez Polskę zdołały sobie zapuścić burżuazję. Są takie między tymi narodami, które jeszcze własnego raka burżuazji wcale nie posiadają, więc walka klas istnieje w tych okolicach ujarzmionych tylko na papierze tutejszego programu partyjnego.31 Później, przypierany do muru przez polemistów, występuje nawet z pewną pochwałą państwa polskiego. Wyraża bowiem przypuszczenie, że [...] być może [...] czynnikiem takiego właśnie procesu odrodzenia wszystkich ludzi w tym społeczeństwie, [...] będzie właśnie odrodzona i odradzająca się Polska.32 Na dodatek przypomina również, że częstokroć Polska, rząd polski, nie tylko nie gnębią robotników jako takich ale w zatargach robotników z burżuazją o zarobki i prawa staje po ich stronie.33 Chociaż ta jego wypowiedź wywołuje gwałtowną ripostę, to jednak widać, iż Cezary niezbyt łatwo godzi się na uproszczony przez komunistów wizerunek życia w Polsce. Mimo to, później, podczas spotkania z Gajowcem, podejmie z nim gwałtowną polemikę, pełną oskarżycielskiej pasji. Gajowcowi, jako przedstawicielowi państwa, zarzuca brak programu rozległych reform, niezdolność do wielkiego czynu, odwagi w rozwiązywaniu najbardziej palących kwestii społecznych. Razi go kunktatorstwo i ostrożność rządzących. Powiada:
Nie stać was na złamanie magnaterii, która już raz pchnęła Polskę w niewolę [...]. Czemu gnębicie w imię Polski nie-Polaków? Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami? Czemu tu dzieci zmiatają z ulicy mokry pył węglowy, żeby się wśród tej okrutnej zimy troszeczkę ogrzać? [...] I pytam się: na co wy czekacie?34
I dalej gwałtownie oskarżał:
Boicie się wielkiego czynu, wielkiej reformy agrarnej, nieznanej przemiany starego więzienia. Musicie iść w ogonie „Europy”. Nigdzie tego nie było, więc jakżeby mogło być u nas?35
Rządzących – w osobie Gajowca – pyta wprost:
Macież wy odwagę Lenina, żeby wszcząć dzieło nieznane, zburzyć stare i wszcząć nowe? [...] Macież wy w sobie zawzięte męstwo tamtych ludzi – virtus niezłomną, która może być omylną jako rachuba, lecz jest niewątpliwie wielką próbą naprawy ludzkości. Nikt nie myśli o tym, żebyście się stać mieli wyznawcami, naśladowcami, wykonawcami tamtych pomysłów, żebyście byli bolszewikami, lecz czy posiadacie ich męstwo?36
Cezary wie, że Polsce potrzeba wielkiej idei: Niech to będzie reforma rolna, stworzenie nowych przemysłów, jakikolwiek czyn wielki, którym ludzie mogliby oddychać jak powietrzem.37
Baryka przyjmuje postawę kontestującą. Jej istotę – jak słusznie zauważył Włodzimierz Maciąg – stanowi niezgoda na prawdę jednostronną, kompromisową, usprawiedliwiającą, niezgoda na widzenie świata w jednej tylko wersji, niezgoda na utożsamienie się z określonym programem, a więc cząstkowym programem działania, projektem życiowym, schematem uczuciowym.38
Cezary nieustannie gra swoje. Nie powinna nas zmylić ostatnia scena, w której Baryka kroczy na Belweder. Nie da się ona bowiem zinterpretować jednostronnie. Nie jest to wyraz jednoznacznego opowiedzenia się za komunistami. Motywy przystąpienia do protestu równie dobrze mogły być konsekwencją ostatecznego zerwania z Laurą. Wydarzenie to bowiem ma miejsce przed sceną marszu robotników na Belweder. Ponadto narrator podkreśla, że Baryka wyszedł z szeregu i parł oddzielnie. Cezary rozgrywa tu swoje osobne porachunki ze światem. W ten sposób manifestuje swoją indywidualną niezgodę na taką jego wersję, w której przyszło mu żyć.
Treść utworu
Powieść składa się z trzech części ilustrujących kolejne etapy życia bohatera. Posiada konstrukcję epizodyczną, uporządkowaną według zasady czasowego następstwa. Rosyjskie losy Baryki ujęte zostały w pierwszej części: Szklane domy. Natomiast dwie pozostałe obejmują wydarzenia z życia bohatera umiejscowione w Polsce (Nawłoć i Wiatr od wschodu). Całość poprzedzona została gawędziarsko opowiedzianym Rodowodem.
Rodowód
Seweryn Baryka był urzędnikiem przemysłu naftowego w Baku. Należał do ludzi, którzy potrafili zrobić karierę w carskiej Rosji. Swoją żonę poznał wówczas, kiedy przyjechał do rodzinnego kraju specjalnie w tym celu, aby się ożenić. Poślubił Jadwigę z Dąbrowskich, zamożną pannę z Siedlec i wyjechał wraz z nią w głąb Rosji.
Żona opuszczała rodzinne strony nie bez żalu, ponieważ zostawiała tu swą młodzieńczą miłość – ubogiego urzędnika, Szymona Gajowca, który nie mógł nawet marzyć o poślubieniu tak wysoko urodzonej panny. Ze związku Seweryna i Jadwigi w 1900 r. urodził się chłopiec, któremu nadano imiona: Cezary Grzegorz.
W domu kultywowano pamięć dziadka, Kaliksta Baryki, zamożnego szlachcica, któremu władze carskie, za udział w powstaniu listopadowym, skonfiskowały majątek. Dzieciństwo Cezarego upływało szczęśliwie w ramionach ojca i matki, na ich kolanach, pod ich rozkochanymi oczyma.39
Część pierwsza: Szklane domy
Właśnie wtedy, kiedy Cezary otrzymał promocję do piątej klasy, w czternastym roku życia, jego sielski świat legł w gruzach. Wybuchła I wojna światowa. Ojciec jako „zapasowy oficer” został powołany do wojska i wysłany na front. Był to szczególnie dotkliwy cios dla matki. Jedynak, mający respekt tylko przed ojcem, stopniowo wymykał się spod jej kontroli. W mieście czuła się obco. Niepokojąc się o syna, całymi dniami przebywającego poza domem, wciąż tęskniła za rodzinnymi Siedlcami. Początkowo listy od męża przychodziły dość często, jednak nie było w nich żadnej wzmianki o szybkim powrocie z frontu. W trzecim roku wojny słuch o nim zupełnie zaginął. Próżno matka starała się dowiedzieć czegokolwiek od urzędów wojskowych o jego wojennym losie.
Jesienią 1917 roku do Baku dotarła wieść o rewolucji. Cezary pojął ją na swój sposób: przerwał naukę, na dodatek pobił dyrektora szkoły. Za ten czyn został z niej oficjalnie wydalony. Nie przejął się tym zbytnio: Inne mu już wiatry świstały koło uszu.
Wkrótce w mieście pojawił się jako przedstawiciel nowej władzy komisarz rewolucyjny. W ślad za tym nastały nowe porządki: Pozamykano sklepy. Zabrakło żywności. Banki nie wydawały złożonych kapitałów i nie wypłacały procentów. Nikt nie dostawał pensji. Rugowano z mieszkań. Zapanowała ulica, robotnicy naftowi i fabryczni, czeladź sklepowa i domowa, marynarze.40
Rozpoczął się okres wzmożonej agitacji. Stałym bywalcem zgromadzeń ulicznych stał się również Cezary. Z entuzjazmem odnosił się do szerzonych idei rewolucyjnych mówiących o potrzebie zduszenia burżuazji i ustanowienia władzy robotniczej. Ten jego rewolucyjny zapał usiłowała ostudzić matka, jednak zupełnie nie słuchał jej argumentów. Doszło do tego, że matka w obawie, by nie pozbawił ich środków do życia, przeniosła w inne miejsce znaczną część rodzinnych kosztowności ukrytych w piwnicy (Cezary o nich wiedział). Jej przewidywania okazały się słuszne: Cezary, wierny nakazom dekretu komisarza, wskazał miejsce ukrycia domowego skarbu.
W tym czasie matka dokonywała nadludzkich wysiłków, by zdobyć choć trochę pożywienia. Na dodatek zajęto mieszkanie Seweryna Baryki. Do ich dyspozycji pozostawiono maleńki, ciasny pokoik. Kiedy rewolucja pozbawiła Cezarego wszystkiego: rozkosznych zabaw, sportów, mieszkania, jedzenia, ubrania, pieniędzy – przyszło nań pewne otrzeźwienie. Dostrzegł wówczas zmiany w wyglądzie matki, pragnął w jakiś sposób ulżyć jej doli, przejmując na siebie część domowych obowiązków. Jednocześnie zbliżył się do niej duchowo. Oboje często wychodzili do portu z nadzieją, że na którymś ze statków przypłynie ojciec. Pewnego razu, podczas takiego wyczekiwania, poznali arystokratyczną rodzinę rosyjską (księżnę Szczerbatow-Mamajew z córkami), udzielili jej schronienia w mieszkaniu. W nocy była w domu przypadkowa rewizja. Znaleziono należące do rodziny rosyjskiej wyroby ze złota i inne drogocenne przedmioty. Tylko dzięki temu, że Cezary („towarzysz Baryka”) miał dobrą opinię u władz rewolucyjnych, zmniejszono im karę. Mimo to matka była nieustannie tropiona. Wyśledzono, że miała ukryte kosztowności, które przeznaczała na żywność. Biciem wymuszono na niej przyznanie się. Ponadto za karę skierowano ją do robót publicznych w porcie. Tylko na krótki czas udało się Cezaremu uwolnić ją od tej ciężkiej pracy (wystarał się dla niej o zgodę na umieszczenie w szpitalu). Po ponownym powrocie któregoś dnia pchnięta przez dozorcę padła na drodze i skończyła życie.
W ten sposób Cezary został zupełnie sam. Ponownie podjął próbę zasięgnięcia jakiejkolwiek informacji o ojcu. Dowiedział się tylko tyle, że zdezerterował z rosyjskiego wojska i przyłączył się do polskich legionów ale tam przepadł bez wieści. Wobec zmarłej matki czuł wyrzuty sumienia. Nad jej mogiłą szukał u niej zrozumienia dla swojej fascynacji rewolucją.
Wkrótce w Baku rozgorzały niezwykle zacięte walki między Tatarami a Ormianami. Nastał czas wzajemnych mordów i krwawych rozpraw. Początkowo Cezary dla zdobycia pożywienia wiódł życie na poły złodziejskie, później wałęsającego się młokosa wzięto do wojska i kazano strzelać. Nie bardzo wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Po wkroczeniu wojsk tureckich do miasta Tatarzy wzięli odwet na Ormianach i w ciągu czterech dni wymordowali ich siedemdziesiąt tysięcy. Cezary również znalazł się w niebezpieczeństwie; ocalał dzięki posiadanej legitymacji otrzymanej od jakiegoś konsula, stwierdzającej, że jest obywatelem Polski in spe. Został wówczas zapędzony do grzebania trupów.
Podczas tej przerażającej pracy, w udającym nienormalnego przybłędzie rozpoznał własnego ojca. Radość obu ze spotkania u obu była ogromna. Ojciec podsunął myśl wspólnego powrotu do Polski. Po zdobyciu nadludzkim wysiłkiem środków na podróż, wyruszyli najpierw statkiem do Carycyna (Wołgogradu) a następnie pociągiem do Moskwy. Tu ojciec chciał odebrać drogocenną walizkę. W czasie tej podróży Seweryn Baryka, chcąc przekonać syna o konieczności wyjazdu do Polski, opowiadał mu barwne historie o szczęśliwym życiu w tym kraju za sprawą pomysłu niejakiego wynalazcy, noszącego to samo nazwisko, co oni. Ów Baryka podjął budowę „szklanych domów”, dzięki czemu szeroko rozwinął przemysł, stwarzając ludziom miejsca pracy i wymarzone warunki życia. Wizja „szklanych domów” była ojcowskim przesłaniem dla syna, mówiącym o potrzebie podejmowania wielkiej idei, śmiałej reformy wykorzystującej wynalazki służące ludziom.
Po przybyciu do Moskwy i odebraniu walizki od znajomego, Jastruna, ojciec i syn ponownie wyruszyli pociągiem ewakuacyjnym do Charkowa. Pociąg wlókł się niezmiernie długo. Maszynista robił częste przerwy po to, aby wymusić od pasażerów łapówki za dalszą jazdę. Po przybyciu do Charkowa rozpoczął się okres wyczekiwania na pociąg do Polski. W tym czasie Cezary miał chwile wahań i wątpliwości, czy jechać z ojcem do jakiejś Polski. Upragniony pojazd w końcu nadjechał. Był jednak tak przeładowany, że nikogo nie chciano zabrać. Na nic się zdało, że przewodnik „eszelonu”, inżynier Białynia, był bardzo dobrym znajomym Seweryna Baryki z czasów jego pobytu w Sybirsku. Prośby, błagania nie odnosiły skutku. Dopiero jakiś nieznajomy człowiek, którego w myślach Cezary nazywał „czarnym”, na własną odpowiedzialność zabrał ich w podróż i zaopiekował się nimi. Ciężko chory ojciec przekazał synowi, że gdyby tylko jemu udało się dotrzeć do Polski, to w Warszawie może liczyć na pomoc niejakiego Szymona Gajowca, wysokiego urzędnika państwowego. Wkrótce zakończył życie. Został pogrzebany na obcej ziemi. Cezaremu niezwykle ciężko było rozstać się ze zmarłym. Podczas odprowadzania zwłok ojca na cmentarz zorientował się, że „czarny” był księdzem. Wychowany w duchu bolszewickim doznał pewnego rozczarowania z tego powodu; doświadczył bowiem niezwykłej dobroci od kogoś, kto według rewolucyjnych przekonań powinien być zmieciony jako przeżytek epoki.
W poczuciu osamotnienia, w okresie przedwiośnia przybył do nieznanego sobie kraju. Jego pierwszy kontakt z Polską wywarł na nim przygnębiające wrażenie. Zamiast „szklanych domów” ujrzał nędzę małego miasteczka.
Część druga: Nawłoć
Cezary po przyjeździe do Warszawy podjął studia medyczne. Skorzystał z pomocy znajomego rodziców, Szymona Gajowca. Dzięki jego staraniom otrzymał zlecone prace w jego biurze oraz płatne lekcje języka rosyjskiego dla wysokich funkcjonariuszy wojskowych. Wkrótce jednak wybuchła wojna polsko-bolszewicka. Cezary, podobnie jak większość młodych, wstąpił do wojska. Nie podzielał wprawdzie ogólnego entuzjazmu walki ale uznał, że jego obowiązkiem jest obrona kraju. Jednocześnie pragnął poznać siłę polskiego patriotyzmu. Na froncie wykazywał się olbrzymią walecznością. Zaprzyjaźnił się z jednym z żołnierzy, Hipolitem Wielosławskim, któremu w pewnym momencie uratował życie. Po zwolnieniu z wojska skorzystał z jego zaproszenia, by odpocząć jakiś czas w jego dobrach znajdujących się w okolicach Częstochowy. Rozpoczął się nawłocki epizod w życiu Cezarego (rodowa posiadłość Wielosławskich nazywała się Nawłocią). Po przybyciu ze stacji kolejowej czterokonnym wolantem do Nawłoci w towarzystwie przyjaciela, młodego Hipolita Wielosławskiego, znalazł się w zupełnie innym świecie. Wszyscy przeżywali radość z powodu szczęśliwego powrotu żołnierzy. Wkrótce poznał liczną grupę domowników i służby, wśród nich: matkę Hipolita, poważną matronę; wuja Michała Skalnickiego, którego nazywano pieszczotliwie Michasiem; młodą dziewczynę, cioteczną siostrę Hipolita, Karolinę Szarłatowiczównę. W Nawłoci poznał również radcę Turzyckiego, księdza o zażywnym wyglądzie, do którego zwracano się Nastuś, a między sobą nazywano go „pomidorkiem”. W wielkiej symbiozie z tym towarzystwem żyła służba. Wśród niej szczególne miejsce zajmował kamerdyner, Maciejunio i kucharz, Wojciunio. Dość wyrazistą figurą był również młody stangret, Jędrek.
Już podczas pierwszego spotkania przy wspólnym stole uderzyło go rodzinne ciepło panujące w tym domu. Niezwykle przyjemnie upływały kolejne dni wypełnione przejażdżkami konnymi po urokliwej okolicy, obfitymi posiłkami, muzykowaniem, przyjacielskimi konwersacjami, a również i flirtem. Nie brak było także rozrywek i sytuacji wzbudzających wesołość i pogodny nastrój. Już następnego dnia Cezary był świadkiem zabawnej napaści perliczki na wystraszoną miejską pensjonarkę. Później nieoczekiwanie był obserwatorem tanecznych pląsów Karoliny w porannym stroju. Następnie w stajni z Hipolitem oglądał okazałe wierzchowce. Skorzystał z propozycji przyjaciela, by udać się na przejażdżkę tzw. linijką. Podczas dość gwałtownej jazdy na tym wózku spotkali dosiadającą wierzchowca młodą wdowę, Laurę Kościeniecką, przebywającą w towarzystwie narzeczonego, Władysława Barwickiego. Hipolit i Cezary zostali zaproszeni przez ową właścicielkę dóbr w Leńcu na śniadanie. Piękna kobieta wywarła ogromne wrażenie na Baryce. Po powrocie do Nawłoci poznał również młodą pensjonarkę ściganą rano przez perliczkę, krewną radcy Turzyckiego. Była to Wanda Okszyńska, która na jakiś czas musiała zejść z oczu ojca mieszkającego w Częstochowie, ponieważ nie zdała do następnej klasy. Narrator poinformował, że była osobą nie posiadającą do nauki żadnych uzdolnień. Miała jednak wybitny talent muzyczny. Na wsi pozwalano jej czasami grywać na pałacowym fortepianie. Właśnie – gdy Cezary z Hipolitem powracali z Lęńca – Wanda wygrywała jakieś melodie. Cezary zaproponował grę na cztery ręce: dziewczyna wyraziła zgodę. Następnie przystąpiono do wspólnego obiadu. Po tej uczcie Cezary, Karolina i ksiądz Nastek wybrali się bryczką na przejażdżkę. Towarzyszył im na swoim ulubionym koniu, Urysiu, Hipolit. Okolica była niezwykle piękna. Ale w tym uroczym pejzażu Cezary zaobserwował również coś, co wzbudziło jego niepokój: niezwykle obszarpanego Żyda i biednych chłopów. Celem wycieczki okazał się mały folwark zwany Chłodkiem. Ksiądz i Hipolit udali się do dworku, zaś Cezary z Karoliną – nad piękny staw. Tu doszło do zwierzeń młodych. Cezary dowiedział się, że dziewczyna podczas wojny i rewolucji utraciła swoje dobra na Ukrainie. Przyczyną śmierci jej rodziców byli bolszewicy. Narrator następnie zauważył, że młodzieniec pod wpływem niespodziewanego impulsu szczerości opowiedział Karusi swoje dzieje. Między młodymi zrodziły się więzy szczególnej sympatii.
Cezary, urzeczony krajobrazem Chłodka, poprosił Hipolita, by wyraził zgodę na jego pracę w tym folwarku. Ten jednak dał mu do zrozumienia, że nie wypada, by przyjaciel dziedzica był pisarczykiem w jego włościach. Musiał więc zgodzić się na rolę rezydenta. Wszystko pozostało jak dawniej. Codzienne przyjemności przerywane były obserwacją młocki, zabawami przy przebieraniu jabłek i flirtem.
W pewnym momencie uwagę wszystkich skupił pomysł zorganizowania przez Laurę Kościeniecką dobroczynnego balu na rzecz ofiar wojny. Jego miejscem miał być okazały dwór pana Storzana w Odolanach. Na bal poproszony został również Cezary. Największym kłopotem był brak odpowiedniego na taką uroczystość stroju. I tu Hipolit pospieszył mu z pomocą: zamówił na swój koszt frak u krawca w Częstochowie. Wkrótce Cezary przymierzał go w towarzystwie Karoliny Szarłatowiczówny. Podczas tej czynności nie zabrakło namiętnych pocałunków. Podejrzała to Wanda Okszyńska. Okazało się, że ta młoda panna zapałała namiętną miłością do Cezarego,
W czasie przygotowywania balu pani Laura chętnie korzystała z pomocy Cezarego i Hipolita. Pewnego razu okoliczności zmusiły Barykę do dłuższego zatrzymania się w lenieckim dworze. Laura postanowiła odwieźć młodzieńca do Nawłoci. W karecie młodzi porwani miłosnym szałem przeżyli chwile zmysłowej rozkoszy. Na kilkanaście dni przed balem doszło do kolejnego intymnego kontaktu Laury i Cezarego. Na sygnał Laury, która wpadła do Nawłoci dla załatwienia pewnej bardzo naglącej sprawy, Cezary nocą udał się do Leńca. Tu musiał czekać aż mieszkanie opuści jej narzeczony, Barwicki. Dalszy ciąg wydarzeń opatrzony został komentarzem mówiącym o tym, że autor nie chciał dokładnie opisywać, co było dalej, by nie narazić się różnym gustom czytelniczym.
Bal był rzeczywiście okazały. Cezary przeżywał uniesienia miłosne, Ciągle szukał wzrokiem Laury. W pewnym momencie kochankowie, korzystając z chwilowej nieuwagi, wyszli do parku. Bystrym obserwatorem ich schadzki była Karolina. Mocno cierpiała z tego powodu. Jednocześnie Wanda podejrzewała, że to Karolina była obiektem uczuć Cezarego. Duże poruszenie uczestników balu wywołał brawurowo wykonany kozak przez Cezarego i Karolinę. Bal zakończył się alkoholowym zamroczeniem Cezarego, Hipolita i księdza Anastazego. Rano wszyscy powrócili do Nawłoci.
Po balu rozpoczął się okres szalonej miłości Cezarego i Laury. Nikt z otoczenia, oprócz Karoliny, nie wiedział o ich związku i tajemniczych spotkaniach. Z kolei w tym samym czasie Wanda przeżywała katusze zazdrości.
Wkrótce mieszkańcami Nawłoci wstrząsnęła nieoczekiwana śmierć Karoliny. Z orzeczenia lekarskiego wynikało, że zażyła truciznę. Ksiądz Anastazy, spowiednik zmarłej, wykluczał samobójstwo. Domowe śledztwo wskazywało, że sprawczynią musiała być Wanda Okszyńska. Jednak urzędowe dochodzenie nie dostarczyło dostatecznych dowodów potwierdzających to przypuszczenie. Cezary, nie związany i uczuciowo głębiej z Karoliną, opętany miłością do Laury przeszedł obok jej śmierci obojętnie. Powody takiej reakcji narrator upatrywał we wpływie bakińskich przeżyć bohatera, gdzie przez długi okres przebywał wśród trupów i miał czas oswoić się z widokiem śmierci.
Kolejne tygodnie upływały Baryce na tajemnych schadzkach z ukochaną. Ciągle udawało mu się tuszować ten romans. Jednak przed Bożym Narodzeniem doszło do skandalu. Na przybywającego nocą do domu Laury Cezarego czatował jej narzeczony, Barwicki. Doszło do awantury. Najpierw szpicrutą został uderzony niefortunny kochanek, jednak wyrwał ją i nie został dłużny Barwickiemu. Wówczas doszło do szamotaniny, w bibliotece pojawiła się Laura, usiłowała osłonić narzeczonego przed kolejnymi razami, wściekły Cezary jej wymierzył cios szpicrutą. W chwilę potem został przez Laurę wyrzucony z domu.
Przytłoczony ogromem przeżyć długo nie miał odwagi i chęci powracać do dworu. Włóczył się po zimowych polach, poczuł się znów niezwykle samotny. W tym nastroju trafił na cmentarz, gdzie pochowano Karolinę. Przy jej grobie zastał księdza Anastazego. Od niego dowiedział się prawdy o wielkiej miłości dziewczyny. Jednocześnie usłyszał oskarżenie obwiniające go o śmierć tragicznie zmarłej. Oskarżenie to Cezary odrzucił, jednak pewien niepokój moralny pozostał.
Długo odsypiał przeżycia tej nocy. Po przebudzeniu go Hipolit próżno usiłował czegokolwiek się dowiedzieć. Po śmierci Karoliny widać już nieco ciążył w Nawłoci, gdyż tym razem spełniono jego prośbę o pracę w Chłodku. Zamieszkał w modrzewiowym dworku zajmowanym przez ekonoma Gruboszewskiego. Ten potraktował go jako konkurenta do posady, mimo to jawnie bał się okazywać niechęć przyjacielowi dziedzica. Tu, w Chłodku, Cezary bliżej poznał warunki życia chłopów, ten drugi biegun systemów urządzenia żywota ludzkiego w świecie. Dziwiło go, że ci biedni chłopi i komornicy zepchnięci na dno ludzkiego upodlenia wiodą swój nędzny żywot bez cienia buntu.
Po dwutygodniowym pobycie w Chłodku, dowiedział się (od przybyłego z zaproszeniem na wigilię Bożego Narodzenia Hipolita), że Laura wyszła za mąż za Barwickiego. Po ostatecznej utracie nadziei na powrót ukochanej postanowił wyjechać. W Nawłoci żegnano go serdecznie, ale czuł, że jego odjazd przyjęto z ulgą.
Część trzecia: Wiatr od wschodu
Po nawłockich przeżyciach Baryka powrócił do Warszawy. Ponownie podjął studia medyczne. Zamieszkał w dzielnicy nędzy u kolegi, Buławnika, osobnika o dość podejrzanej reputacji. Ponownie nawiązał kontakt z Gajowcem. Zabiegał o jego pomoc. Poproszony przez starszego pana do domu spostrzegł u niego na ścianach wiszące portrety jakichś ludzi. Podczas rozmowy gościa z gospodarzem okazało się, że są to duchowi patroni tego ostatniego. Byli to Marian Bohusz, Stanisław Krzemiński i Edward Abramowski. Uosabiali oni idee szczególnie ważne w odrodzonej Polsce: rozwoju oświaty, poświęcenia dla ojczyzny i organizacji spółdzielczości. Podczas rozmowy Gajowiec sugerował, że Polska jest obecnie na etapie realizacji tych idei. Wskazywał takie osiągnięcia, jak zorganizowanie administracji, wojska, policji. Rozpoczęto również proces tworzenia systemu powszechnej oświaty. Cezary zarzucał władzy, że za mało czyni, żeby skasować niewolę biednych ludzi. Gajowiec wyrażał nadzieję, że wkrótce powinno być lepiej (doczekamy się jasnej wiosenki naszej).
W tym czasie Baryka coraz bardziej rozpoznawał obszary warszawskiej nędzy. Idąc na wykłady i do prosektorium obserwował straszliwą biedę dzielnicy żydowskiej. Widział zbiorowość ludzi stłamszonych, upośledzonych, zepchniętych na margines, z konieczności wiodących próżniacze życie. Ludzie ci nie mieli szans spożytkowania swoich sił dla kraju, w którym żyli. Obrazy te wywoływały w Cezarym odruchy sprzeciwu. Ich sugestywność skłaniała go do myśli o życiu w Polsce. Jednocześnie wpływ na to miał fakt, iż Gajowiec zatrudnił go przy porządkowaniu i gromadzeniu materiałów do dzieła, nad którym pracował. Warszawski protektor Cezarego zamierzał nakreślić plan rozwiązań konfliktów społecznych, narodowych i międzynarodowych, swego kraju. Pragnął to osiągnąć na drodze reformy i stanowienia prawa. Swoimi projektami dzielił się z zatrudnionym sekretarzem. Ten jednak początkowo nie zawsze pilnie słuchał. Ciągle tkwiły w nim wspomnienia o Laurze.
Podczas studiów zetknął się z odwiedzającym jego mieszkanie Antonim Lulkiem, nieco starszym studentem prawa. Jego portret nie budził sympatii. Mimo to udało mu się nawiązać bliższy kontakt z Cezarym. „Młokos” począł mu się zwierzać ze swoich przeżyć i różnych przykrych doświadczeń. Lulek szybko zorientował się, że dla Baryki potrzeba wyznania była koniecznością duchową. Wykorzystał to, by w jego psychice posiać nienawiść do klas uprzywilejowanych i państwa polskiego. Ze szczególnym upodobaniem powtarzał słowa „proletariat” i „rewolucja”, po to, by dać upust swej nienawiści do partii i poglądów innych niż komunistyczne. Lulek nie tylko z wyjątkową nienawiścią odnosił się do polskich reform, ale cieszył się z kłopotów. Cezary dowiedział się również, że podczas wojny z bolszewikami opowiadał się po ich stronie. Obecnie zachwycał się wszystkimi niepowodzeniami w kraju. W trakcie tych rozmów, po przeżytych doświadczeniach, bolszewickie idee nie były dla Cezarego w pełni przekonujące. Uprzedni entuzjasta rewolucji patrzył na świat już nieco dojrzalej. Mimo to, komunistyczne fascynacje Lulka pozostawiły w jego osobowości widoczny ślad.
W pewnym momencie Lulek uznał, że Baryka może dostąpić dalszych wtajemniczeń. Zaprosił go więc na „konferencję organizacyjno-informacyjną” środowiska komunistów. Cezary skorzystał z zaproszenia. Po wysłuchaniu referatów atakujących władze i „państwo burżuazji” podjął dyskusję (jej treść przedstawiono w uprzednim rozdziale). Nie przyjęto jego argumentów. Po burzliwej polemice opuścił zebranie.
To, co usłyszał od komunistów, wywarło na nim silne wrażenie. Długo błąkał się po błotnistych i ciemnych ulicach. Później wstąpił na herbatę do kawiarni. Zza szyby obserwował przechodniów. Uwagę jego przykuł policjant, który w myślach objawił mu się jako człowiek w podwójnej roli: politycznego ciemiężcy i obrońcy ludzi przed zbrodnią i łotrostwem. Po tej konstatacji zrodziła się w nim refleksja, że nie ma prawd jednoznacznych, dlatego przy ocenie czegokolwiek trzeba zawsze słuchać przede wszystkim swego wewnętrznego głosu.
Przy najbliższym spotkaniu z Gajowcem wszczął gwałtowną dyskusję. Zaatakował go jako przedstawiciela władzy. Rejestr zarzutów był niezwykle obszerny (przedstawiono je podczas charakteryzowania Cezarego). Narrator nie komentował tego ataku, nie wypowiadał się również na temat stanowiska Gajowca. Głosami rozmówców podnosił określone problemy. Przedtem wyraźnie uzasadniał, że zarzuty Baryki nie są oskarżeniami komunisty. Były one tragiczną częścią prawdy o Polsce. Narrator nie twierdził przy tym, że Gajowiec nie miał racji, kiedy mówił, że trzeba najpierw obronić granice państwa, zgromadzić środki na przeprowadzenie reform i wprowadzić silny pieniądz. Było to jednak za mało, zwłaszcza dla młodych, niecierpliwych, tak jak Baryka żądnych szybkich zmian.
Pewnego marcowego dnia Cezary nieoczekiwanie otrzymał liścik od Laury proponujący mu spotkanie w Ogrodzie Saskim. Poszedł na nie pełen wielkich emocji. Wzajemnym wyznaniom miłosnym nie było końca. Okazało się jednak, że to spotkanie jest już ostatnim. Laura bowiem deklarowała wierność mężowi. Wściekły Cezary nie chciał przedłużać chwili pożegnania.
W ostatniej scenie Cezary szedł obok Lulka na czele pochodu robotników protestujących przeciwko lokautowi czyli zduszeniu strajku poprzez zamknięcie fabryki. Robotnikom maszerującym na Belweder drogę zastąpił oddział żołnierzy. Cezary wysunął się na czoło manifestantów i parą oddzielnie wprost na ten szary mur żołnierzy.
Przypisy
1. S. Żeromski, Elegie, cyt. za: J. Z. Jakubowski, Stefan Żeromski, Warszawa 1975, s. 61.
2. Tamże.
3. J. Brun-Bronowicz, Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek, Warszawa 1958, s. 21-22.
4. S. Żeromski, Początek świata pracy, w: Bicze z piasku. Projekt Polskiej Akademii Literatury Polskiej, Warszawa 1929, s. 7-8.
5. Tamże, s. 30.
6. Tamże, s. 28.
7. Tamże, s. 42.
8. Tamże, s. 45.
9. Tamże.
10. A. Hutnikiewicz, „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, Warszawa 1967, s. 18.
11. Tamże, s. 19.
12. Tamże, s. 23-24.
13. S. Eile, S. Kasztelowicz, Stefan Żeromski. Kalendarz Życia i twórczości, Kraków 1976, s. 274.
14. Tamże, s. 554.
15. A. Bergel-Krehlikowa, Nad rękopisem „Przedwiośnia”, „Pamiętnik Literacki” 1965, z. 1, s. 263-291.
16. J. Strumph-Wojtkiewicz, Rozmowa z Żeromskim o „Przedwiośniu”, w: Wspomnienia o Stefanie Żeromskim, oprac. S. Eile, Warszawa 1961, s. 334-336.
17. Cyt. za: S. Eile, S. Kasztelowicz, dz. cyt., s. 557.
18. Tamże.
19. A. Hutnikiewicz, dz. cyt., s.27
20. Cyt. za: Z. J. Adamczyk, Wstęp do: S. Żeromski, Przedwiośnie, Wrocław 1982, s. LXXXIII-LXXXIV.
21. S. Żeromski, Przedwiośnie, oprac. Z. J. Adamczyk, Wrocław 1982, s. 48.
22. Tamże, s. 9.
23. Tamże, s. 18.
24. Tamże, s. 16-17.
25. H. Markiewicz, Stefan Żeromski wobec niepodległości i rewolucji, w: W kręgu Żeromskiego. Rozprawy i szkice historyczno-literackie, Warszawa 1977, s: 79-80.
26. S. Żeromski, Przedwiośnie, dz. cyt., s. 290-291.
27. Tamże, s. 29.
28. Tamże, s. 105.
29. Tamże, s. 261.
30. Tamże, s. 258-259.
31. Tamże, s. 315.
32. Tamże, s. 313.
33. Tamże, s. 314.
34. Tamże, s. 328.
35. Tamże, s. 329.
36. Tamże. 37.
37. Tamże, s. 330.
38. W Maciąg, Ryzykowna gra Cezarego Baryki, w: Lektury obowiązkowe, Wrocław 1975, s. 346.
39. S. Żeromski, Przedwiośnie, dz. cyt., s. 11.
40. Tamże, s. 28.